-Spójrzcie na to racjonalnie... ona jest "sokołem" ploteczek wymyśla coś tylko dla popularności, ja ją wykiwałem, czy to nie powód by obrzucić mnie i Tonks błotem?!- warknął Lupin, a spojrzenie Nimfadory zbladło "Czy powiedzenie, że są razem to dla niego obrzucenie błotem?". Zazwyczaj panowała nad swoimi zdolnościami metamorfomagicznymi, ale teraz jej włosy mimowolnie przybrały misi kolor. Wszystkie oczy zwróciły się ku drobnej puchonce, ta jednak szybko sprawiła, że czupryna znów stała się różowa.
-Zechcesz coś powiedzieć na temat obrzucania błotem Nimfadoro?- wysyczała toksycznym głosem blondynka, była jedną z bardziej spostrzegawczych osób, dlatego od razu wyczuła smutek Tonks. Dziewczyna zacisnęła pięści i uniosła głowę patrząc na "sokolicę".
-Tak! Zgadzam się z Remusem- warknęła i obrzuciła groźnym spojrzeniem cały tłum, przygnębienie momentalnie zmieniło się w gniew, przecież to jasne... kto by chciał chodzić z NIĄ.
-Słyszeliście prawdziwą wersje! To od waszej inteligencji zależy, czy w dalszym ciągu będziecie słuchać tego obrzucania błotem. To tylko taplanie się w gównie... nic wam nie da, ona nie ma uczuć i posiada zapasy błota, raz ktoś zostanie obrzucony raz ktoś inny, aż w końcu padnie na ciebie, a wy nie chcecie być przecież posądzani o chodzenie z jakąś idiotką.- wykrzyknęła Tonks, jej twarz wykrzywił dziwny uśmiech. Dziewczyna zeszła ze sceny. Remus zamrugał parę razy oczami. "Co się stało"- pomyślał, żeby nie tworzyć nowych materiałów na plotki wolno zszedł z podestu, by za rogiem Wielkiej Sali puścić się biegiem za swoją nową znajomą. Przez chwilę widział skrawek jej szaty, jednak po paru manewrach dziewczyna znikła mu z oczu.
-Tonks!- wrzasnął. Nic jednak się nie wydarzyło.
-Przepraszam, jeśli cię uraziłem- rzekł już ciszej i odszedł.
***
Nadszedł czerwiec i James podjął się próby ponownej rozmowy z Evans.
-Lily- zaczął cicho, rudowłosa od dłuższego czasu traktowała go jak powietrze. "Evans"- wykrzyknięte na przerwie to jak odpowiedź na lekcji ONMZ.
-Lily- powtórzył, ruda jakby nigdy nic odrabiała esej z eliksirów w bibliotece Hogwartu. Wcisnął ręce w kieszeń i ponownie rzekł.
-Możemy pogadać?- kontynuował. Z zaciętym wyrazem twarzy wyrwał dziewczynie papier i podręcznik, ta obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem:
-Masz pięć minut- wycedziła.
-Evans- ten głos był nieco inny i o dziwo nie wydobył się spod burzy czarnych włosów, ten głos należał do Syriusza Blacka
-Wybacz Jamesowi, to moja wina, nie było żadnego zakładu... po prostu mi odwaliło, chciałem zobaczyć jak po czterech latach starań radzi sobie z dziewczyną mój najlepszy kumpel, a że jestem głupi to tak jakoś wyszło- I teraz w skrócie Lily zaakceptowała Potter'a jako przyjaciela, Syriusz i James pogodzili się i nadszedł czas odjazdu ze szkoły, ale to już inna historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz