-Syriusz!- Remus już bardziej błagalnym niż wściekłym tonem obdarzał Łapę, który niemiłosiernie szybko zbliżał się do Hogsmead. Słońce zaszło, ale na horyzoncie nadal majaczyły zarysy zabudowy wioski.
-Możecie obściskiwać się gdzie indziej?- Lunatyka dobiegł nie znany mu głos. Odwrócił się i spojrzał na piątorocznego Puchona, który obdarzał go i Black zdegustowanym spojrzeniem. Racja sytuacja była dość dziwna. Remus, przyczepiony do Łapy ciągnął go w stronę dormitorium, a Syriusz, który nie miał zamiaru się poddać szedł ku wiosce. Remus dla dobra Rogacza zignorował uwagę młodszego ucznia i nie ustawał w próbach zatrzymania zagrożenia dla randki jego przyjaciela.
-Stój! Przemyśl to!- wrzeszczał
-Już przemyślałem- za każdym razem odpowiadał mu ten wesoły, że w końcu znalazł zajęcie głos. Black z radością przycisnął nos do szyby.
-Lily czemu tak w ogóle nie chciałaś się wcześniej ze mną umówić?- spytał James, nie zdawał sobie na razie sprawy z obecności przyjaciela.
-Bo byłeś aroganckim dupkiem- wytłumaczyła powoli Evans, a Potter pokiwał powoli głową jakby zrozumiał
-Nadal tak uważasz?- spytał Rogacz
-Umówiłam się z tobą, więc moje mniemanie o tobie lekko złagodniało- zaczęła rudowłosa
-Lekko złagodniało?- powtórzy ze śmiechem Potter
-Na razie tylko lekko złagodniało- Evans wytłumaczyła niczym małemu dziecku. Źrenice Rogacza nienaturalnie powiększyły się gdy dostrzegł on za szklaną ścianą znaną mu sylwetkę. Za oknem kawiarni, czyli tuż za plecami rudowłosej siedział wlepiający w nich wzrok Łapa, a uczepiony go Lunatyk, próbował odciągnąć przyjaciela od szyby.
-Co tam widzisz?- zapytała z lekka rozkojarzona Lily, gdy zaczęła się obracać w stronę okna, James rzucił się na nie i zasłoniły czerwonymi roletami
-Jacyś idioci się wygłupiają- Potter wytłumaczył pośpiesznie swoje zachowanie.
-Może już wyjdziemy?
-A-Ale nawet nie zamówiliśmy- za jąkała się niedowierzająca Evans, tak ubiegał się o spotkanie, a teraz po protu chce wyjść? To było dziwne. Ba! Bardzo dziwne. James bez słowa złapał Evans za rękę i wyprowadził z sali. "Jak najdalej od tych debili"- tylko ta sentencja widniała w głowie Jamesa. Mocniej ścisnął dłoń rudowłosej i podał jej nakrycie. Sam się ubrał i jeszcze raz rzucił okiem w stronę rolet. Evans już chciała iść w stronę "Trzech mioteł", ale Potter zaproponował jej spacer,
ponieważ dobrze wiedział, że na tej drodze czai się zagrożenie w postaci Syriusza Oriona Blacka.
-Czemu tak szybko wyszliśmy?- spytała Evans
-Za dużo ludzi, to mi przeszkadza- zapewnił ją Potter
-Za dużo ludzi? Od kiedy świta Ci przeszkadza?- zaśmiała się rudowłosa, oboje jednak wiedzieli, że za tym żartem kryje się prawdziwe pytanie.
-Lubie ludzi na stadionie podczas meczów Quidditcha, ale jak wychodzę z kimś ważnym, wole mieć go na wyłączność- spojrzał znacząco w zielone oczy. Lily odwróciła wzrok.
-Co sądzisz o tym roku?- wypaliła ni z gruchy ni z pietruchy Evans
-Co sądzę o tym roku?- powtórzył James
-No wiesz, niedługo przerwa Wielkanocna, potem maj, czerwiec i koniec- wytłumaczyła Lily, jakby jej partner nie znał się na kalendarzu.
-Noo.. myślę, że było ciekawie, ale to troch za dużo nawet jak na mnie- stwierdził Rogacz.
-Czyli wolałbyś, żeby następny rok był spokojniejszy?- podsumowała rudowłosa
-Wolałbym, żeby w następnym roku było więcej Ciebie- Rogacz przystanął i znów spojrzał na Lily. Ta już miała coś powiedzieć, ale jej wzrok przyciągneło co innego, mianowicie wysoka sylwetka majacząca za nimi. Wytężyła wzrok i zapytała nie pewnie:
-Rogaczu czy to nie Łapa?- James wzdrygnął się na te słowa i odwrócił się w tą samą stronę co Evans.
-Potter! Czy to jakieś zakład?!- z otępienia wyrwał go rozwścieczony głos rudej
-Co? Co?
-A ja myślałam, że się zmieniłeś- Lily wymierzyła Jamesowi porządny cios w policzek i odeszła.
-Łapa ty debilu- wycharczał pod nosem Potter
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz