***
Szakal poczuł jak jego skóra pokryta sierścią pruje się i ustępuje miejsca gładkiej, ludzkiej. Zwierze zrozumiało, że jego łapy przekształcają się w dłonie, a po sekundzie otworzył oczy by patrzeć na świat przez ludzkie ślepia. Śmierciożerca odchylił skrawek szaty i cieszył się z widoku czarnego tatuażu. Uśmiechnął się pod nosem tak naprawdę nikogo nie stracili. Ci idioci nie wiedzieli, że jego "armia animagów" to w rzeczywistości świeżo zwerbowani Śmierciożercy, którzy zostali przedstansmutowani w zwierzęta i pilnowani przez niego. Wymazując tym nowicjuszom pamięć nic nie zyskali, dzięki pomocy ze strony uczniów Hogwartu, Tariko dowiedział się kto jest strażnikiem, a także jaka osoba pełni u nich funkcję mentora, tą drugą informację siłą wyciągnął od niejakiego Dunaja. Uśmiechnął się złowieszczo, już niedługo rozegra się ostateczna bitwa.
***
-Jesteśmy- rzekł z uśmiechem Azka, prócz starej misy pokrytej runami na środku polany nie było niczego. W okół rozpościerały się płachta różnych drzew, krzewów i krzewinek. Ziemia był nierówna i porastały ją chaszcze. Misa przypominała myślodsiewnię, lecz stała na długiej marmurowej nodze, a jej okrągła część wydawała się lśnić złotem. Włosy metamorfomaga stały się zielone, kiwnął głową na Evans, dając jej znak, aby zrobiła swoje. Rudowłosa poczuła na ramieniu rękę Jamesa, wzięła głęboki oddech i podeszła do misy, stąpając niepewnie po nierównym gruncie. Zobaczyła, że w naczyniu była lepka srebrnawa maść. Nie wiedziała co zrobić i stała przez chwilę bezradnie wpatrując się w miksturę. Z pomocą nadszedł patronus, lśniąca łania rozpłynęła się ukazując napis: zanurz głowę". Zamknęła oczy i po sekundzie zanurzyła twarz w płynie. Było to dziwne uczcucie, jakby wszystko wokół zwolniło i zaczęło się cofać. Kręcić, szybciej, szybciej i szybciej. W pewnym momencie cały świat kręcił się tak szybko, że miała ochotę zwymiotować, otwierała usta zapominając, że ma twarz pokrytą tajemniczym eliksirem, poczuła jak to jej grdła wlatuję maź i zaczyna się krztusić. Potem, plamki wystąpiły przed jej oczy i w okolicach brzucha poczuła ból tak silny, że nie była w stanie go opisać, jednak trwał on jedynie parę sekund, nie zdążyła nawet krzyknąć,a było po wszystkich. Wyjęła głowę z misy, która teraz jarzyła się pomarańczowym kolorem. Nad starym naczyniem w blasku światła unosił się medalion- Smocze Oko. Był pięknym w kształcie sześciokątu, poozłacany z misternymi rzeźbieniami przedstawiającymi trzy zwierzęta: gronostaja, myszołowa i rosomaka. Na wieczku było "szklane okienko" przez które można było zobaczyć białą mgłę, biła w środku Smoczego Oka jak serce. Azka podszedł do niego nienaturalnie powoli i już wyjmował po naszyjnik ręce, gdy usłyszeli szelest i śmiech, a następnie znajomy głos. Syriusz wbił wzrok w zakapturzoną postać z charakterystycznymi srebrnymi, smoczymi ślepiami. Wyglądał okropnie. Lodowaty głos w połączeniu z obłąkańczym uśmiechem, ciało pokrywał pot i brud, a jedyne co dobrze się prezentowało to szata, która zachowała dawny czarny kolor. Kruczoczarne włosy były teraz przydługie i poprzyklejały się do czoła. Lily znów usłyszała ten śmiech.
-Jesteś sam, a nas jest sześciu- wysyczał Lupin, a odpowiedział mu ten sam rechot.
-Myślicie, że podczas "bitwy animagów" straciłem ludzi- pusty głos przepełniony drwiną rozniósł się po pustej polanie. Jego srebrnoszare oczy lekko się rozszerzyły, teraz wyrażały chęć mordu.
-Wymazaliśmy im pamięć- krzyknął Peter. To był ten sam kojot, któremu próbowali wymazać wspomnienia. Ten sam śmierciożerca z którym walczyli. PORAWKA NIBY ten sam kojot i NIBY ten sam śmierciożerca, teraz to było zwierzę, które chciało zabić i zaśmiać się, wyrażając swoją satysfakcję.
-Ci nowicjusze?!- warknął. Spokojnie przechadzał się w kółko naprzeciwko swoich wrogów. Przerzucał z równym spokojem różdżkę z jednej do drugiej ręki.
-Nowicjusze?- prychnął Black. Tirako z nie do wierzeniem pokręcił głową, a jego twarz wykrzywiła ta okropna, lodowata karykatura uśmiechu.
-Otóż doskonale wiecie, że MAŁO jest animagów na tym świecie, trudno także ich odnaleźć i zwerbować- zachichotał
-Do rzeczy- pogoniła go Evans. Tirako uśmiechnął się:
-Jak sobie życzysz, a więc... to byli nowicjusze, których DAŁ mi Czarny Pan, pół-krwi. Uznałem, że zrobię sobie armię animagów. Po prostu rzuciłem na nich imperio i RACH! CIACH! w zwierzątka- Rudowłosa wzdrygnęła się, jak można kogoś kto opowiedział się po twojej stronie TAK POTRAKTOWAĆ. Na twarzach Huncwotów zagościło zdziwienie.
-Nic nie straciliśmy, a Nasz Pan zaraz dostanie to co będzie chciał- wskazał z tryumfem na Smocze Oko.
-To się okaże- wrzasnął Azka
-Trochę pomogli mi tu i tam w Hogwarcie, ale najbardziej przydały się informacje od twojego przyjaciela...Zaraz ty to Wildback?! Rozważasz jeszcze naszą opcję? Jesteś dobrym czarodziejem, animagiem, masz czystą krew. Tylko stanąć u boku Voldemorta, Wildback, tylko stanąć- wyszczerzył się srebrnooki.
-Nie wierzę, mój przyjaciel by nas nie wydał- warknął Azka, wiedział, że Dun aż tak daleko się nie posunie.
-pomógł, pomógł. Jak mu tam? Dunaj Max?- zarechotał Tirako.
-Nie oddamy wam smoczego oka- zainterweniował Lunatyk. Cała drużyna równocześnie wyjęła różdżki.
-Rozważysz naszą opcję Wildback?- okropna karykatura uśmiechu znów wpłynęła na twarz śmierciożercy.
-Nie- odpowiedział krótko Alan. Srebrnoki pokręcił głową i krzyknął:
-Czas na walkę!- z nieba po chwili zaczęły spadać kłęby czarnego dymu. Mgły znalazły się u boku Owlfeathera'a. Para poczęła przybierać ludzkie kształty, po sekundzie z tej po prawej wyłoniła się spowita czarną peleryną postać. Ani Huncwoci, ani Lily, ani Azka, nie byli w stanie jej rozpoznać, bo twarz zakrywała jej złota maska. Z kolejnych kłębów dymu wyszedł podobny przeciwnik. Grupa nie mogła wskazać jego płci, ale ze względu na to, że ta druga postać była nieco mniejsza, Huncwoci wnioskowali, że jest to kobieta. Jeszcze dwie inne osoby okryte czarną peleryną wyłoniły się z ukrycia.
-Reducto- drużyna z otwartymi buziami patrzyła na czerwony promień, który wystrzelił z różdżki śmierciożerczyni. Stary kamienny, pokryty runami przedmiot rozpadł się, a złoty naszyjnik wyleciał w powietrze.
-Accio- krzyknęła szybko dziewczyna, a medalion wpadł w jej otwartą dłoń. Syriusz pobiegł w jej kierunku i krzyknął:
-Expelliarmus- o dziwo ciemna postać, wydawała się być nieobecna, jakby przedmiot, który trzymała ją opętał. Gdy różdżka wystrzeliła z jej rąk, w mgnieniu oka się otrząsnęła.
-Accio- warknął Black, a medalion, choć mocno trzymany przez jej przeciwniczkę pofrunął w jego stronę. Łapa od razu puścił wisior, nie chcą popełnić błędu wroga.
-Avada Kadevra- wysyczała śmierciożerczyni, a zielona błyskawica poleciała w kierunku Syriusz, ten w ostatniej chwili wyszeptał:
-Protego- śmiercionośny urok odbił się od tarczy i zwrócił się przeciwko swojemu "panu". Postac odziana w czerń odskoczył w bok i wrzasnęła:
-Sectumsempra- Black nie wiedział co zrobić, nie znał tego zaklęcia, gdy jadowito-żółty promień był blisko niego w ostatniej chwili uniknął go i zobaczył jak trafia w drzewo, na którego korze zaczęły samoistnie wytwarzać się szerokie cięcia. Tymczasem James mierzył się z innym śmierciożercą. Obejrzał się na leżącego Petera, który został znokautowany w pierwszej bitwie. szkoda mu było Glizdogona, ale wiedział, że teraz musi skupić się na swoim przeciwniku.
-Petrficus Totalus- srebrny promień poleciał w kierunku Tirako, który śmiejąc się uskoczył. Z jego twarzy nie schodził uśmiech satysfakcji. Wydawało by się, że bierze udział w jakimś strasznym przedstawieniu.
-Protego- zaklęcie Rogacza odbiło się od tarczy i skierowała przeciw niemu. James wypowiedział w myślach "drętwota", wtedy to czerwone światło zlikwidowało zagrożenie. Dwóch przeciwników równocześnie krzyknęło dwie formuły zaklęć.
-Sectusempra- wyrwało się z ust srebrnookiego.
-drętwota- to słowo wypowiedział James. Czerwony błysk i jadowicie żółty promień zetknęły się pomiędzy nimi. Na twarzach oby dwóch gościło skupienie, ale tą aurę przerwał wróg Potter'a, który zaczął się śmiać. Nie było to nic nowego, ale słysząc pierwsze lodowate dźwięki James zrozumiał, że za plecami ma kolejnego przeciwnika. Zastanawiał się chwilę i gdy poczuł, że ten drugi wypowiada zaklęcie uskoczył. Sectumsepra zamiast trafić Rogacza trafiła drugiego śmierciożercę. Uśmiechnął się widząc upadającego przeciwnika, jeden wyeliminowany wróg, jeden poległy przyjaciel. Jednak James miał jeden poważny mankament- spoczywał na laurach, srebrnooki od razu wykorzystał wadę swojego przeciwnika i wrzasnął:
-Expelliarmus- z poczucia wygranej wyrwało Jamesa szarpnięcie, zrozumiał, że różdżka wypada mu z rąk. Stał bezbronny przed szczerzącym się psychopatą, który był gotów wypowiedzieć uśmiercający urok. Tymczasem Luntyk patrzył jak jego przeciwnik polega. Rozejrzał się po polu walki, Peter poległ, Azka pomagał Syriuszowi, Lily walczyła zaciekle, a James... Lupin wybałuszył oczy, gdy tylko zorientował się, że jego przyjaciel stoi bezbronny przed ich srebrnookim wrogiem. Podbiegł do nich. Przyczaił się z boku i gdy był na tyle blisko wypowiedział formułę zaklęcia:
-Reducto- promień minął wroga o włos, ten z przestrachem odskoczył i wrzasnął:
-Posiłki- na te słowa z nieba zaczęło spadać więcej śmierciożerców. Tirako zniknął w tłumie, aby stanąć do walki z metamorfomagiem, który sięgał po Smocze Oko. Azka był odwrócony tyłem do potencjalnego przeciwnika, podnosił z ziemi lśniący artefakt. Srebrnooki wrzasnął:
-Avada Kadevra- zielony promień mknął ku Alanowi, gdzieś z boku rozległ się bliżej nieokreślony głos:
-Expelliarmus- srebrny promień trafił w zielony błysk, ratując życie animaga. Azka spojrzał w stronę swojego wybawcy spodziewając się widoku Lily, jednak to co ujrzał zamurowało go. Dunaj- animag, zdrajca i ślizgon stał przed nim gotów walczyć za dawnego przyjaciela.
-Jesteś sam, a nas jest sześciu- wysyczał Lupin, a odpowiedział mu ten sam rechot.
-Myślicie, że podczas "bitwy animagów" straciłem ludzi- pusty głos przepełniony drwiną rozniósł się po pustej polanie. Jego srebrnoszare oczy lekko się rozszerzyły, teraz wyrażały chęć mordu.
-Wymazaliśmy im pamięć- krzyknął Peter. To był ten sam kojot, któremu próbowali wymazać wspomnienia. Ten sam śmierciożerca z którym walczyli. PORAWKA NIBY ten sam kojot i NIBY ten sam śmierciożerca, teraz to było zwierzę, które chciało zabić i zaśmiać się, wyrażając swoją satysfakcję.
-Ci nowicjusze?!- warknął. Spokojnie przechadzał się w kółko naprzeciwko swoich wrogów. Przerzucał z równym spokojem różdżkę z jednej do drugiej ręki.
-Nowicjusze?- prychnął Black. Tirako z nie do wierzeniem pokręcił głową, a jego twarz wykrzywiła ta okropna, lodowata karykatura uśmiechu.
-Otóż doskonale wiecie, że MAŁO jest animagów na tym świecie, trudno także ich odnaleźć i zwerbować- zachichotał
-Do rzeczy- pogoniła go Evans. Tirako uśmiechnął się:
-Jak sobie życzysz, a więc... to byli nowicjusze, których DAŁ mi Czarny Pan, pół-krwi. Uznałem, że zrobię sobie armię animagów. Po prostu rzuciłem na nich imperio i RACH! CIACH! w zwierzątka- Rudowłosa wzdrygnęła się, jak można kogoś kto opowiedział się po twojej stronie TAK POTRAKTOWAĆ. Na twarzach Huncwotów zagościło zdziwienie.
-Nic nie straciliśmy, a Nasz Pan zaraz dostanie to co będzie chciał- wskazał z tryumfem na Smocze Oko.
-To się okaże- wrzasnął Azka
-Trochę pomogli mi tu i tam w Hogwarcie, ale najbardziej przydały się informacje od twojego przyjaciela...Zaraz ty to Wildback?! Rozważasz jeszcze naszą opcję? Jesteś dobrym czarodziejem, animagiem, masz czystą krew. Tylko stanąć u boku Voldemorta, Wildback, tylko stanąć- wyszczerzył się srebrnooki.
-Nie wierzę, mój przyjaciel by nas nie wydał- warknął Azka, wiedział, że Dun aż tak daleko się nie posunie.
-pomógł, pomógł. Jak mu tam? Dunaj Max?- zarechotał Tirako.
-Nie oddamy wam smoczego oka- zainterweniował Lunatyk. Cała drużyna równocześnie wyjęła różdżki.
-Rozważysz naszą opcję Wildback?- okropna karykatura uśmiechu znów wpłynęła na twarz śmierciożercy.
-Nie- odpowiedział krótko Alan. Srebrnoki pokręcił głową i krzyknął:
-Czas na walkę!- z nieba po chwili zaczęły spadać kłęby czarnego dymu. Mgły znalazły się u boku Owlfeathera'a. Para poczęła przybierać ludzkie kształty, po sekundzie z tej po prawej wyłoniła się spowita czarną peleryną postać. Ani Huncwoci, ani Lily, ani Azka, nie byli w stanie jej rozpoznać, bo twarz zakrywała jej złota maska. Z kolejnych kłębów dymu wyszedł podobny przeciwnik. Grupa nie mogła wskazać jego płci, ale ze względu na to, że ta druga postać była nieco mniejsza, Huncwoci wnioskowali, że jest to kobieta. Jeszcze dwie inne osoby okryte czarną peleryną wyłoniły się z ukrycia.
-Reducto- drużyna z otwartymi buziami patrzyła na czerwony promień, który wystrzelił z różdżki śmierciożerczyni. Stary kamienny, pokryty runami przedmiot rozpadł się, a złoty naszyjnik wyleciał w powietrze.
-Accio- krzyknęła szybko dziewczyna, a medalion wpadł w jej otwartą dłoń. Syriusz pobiegł w jej kierunku i krzyknął:
-Expelliarmus- o dziwo ciemna postać, wydawała się być nieobecna, jakby przedmiot, który trzymała ją opętał. Gdy różdżka wystrzeliła z jej rąk, w mgnieniu oka się otrząsnęła.
-Accio- warknął Black, a medalion, choć mocno trzymany przez jej przeciwniczkę pofrunął w jego stronę. Łapa od razu puścił wisior, nie chcą popełnić błędu wroga.
-Avada Kadevra- wysyczała śmierciożerczyni, a zielona błyskawica poleciała w kierunku Syriusz, ten w ostatniej chwili wyszeptał:
-Protego- śmiercionośny urok odbił się od tarczy i zwrócił się przeciwko swojemu "panu". Postac odziana w czerń odskoczył w bok i wrzasnęła:
-Sectumsempra- Black nie wiedział co zrobić, nie znał tego zaklęcia, gdy jadowito-żółty promień był blisko niego w ostatniej chwili uniknął go i zobaczył jak trafia w drzewo, na którego korze zaczęły samoistnie wytwarzać się szerokie cięcia. Tymczasem James mierzył się z innym śmierciożercą. Obejrzał się na leżącego Petera, który został znokautowany w pierwszej bitwie. szkoda mu było Glizdogona, ale wiedział, że teraz musi skupić się na swoim przeciwniku.
-Petrficus Totalus- srebrny promień poleciał w kierunku Tirako, który śmiejąc się uskoczył. Z jego twarzy nie schodził uśmiech satysfakcji. Wydawało by się, że bierze udział w jakimś strasznym przedstawieniu.
-Protego- zaklęcie Rogacza odbiło się od tarczy i skierowała przeciw niemu. James wypowiedział w myślach "drętwota", wtedy to czerwone światło zlikwidowało zagrożenie. Dwóch przeciwników równocześnie krzyknęło dwie formuły zaklęć.
-Sectusempra- wyrwało się z ust srebrnookiego.
-drętwota- to słowo wypowiedział James. Czerwony błysk i jadowicie żółty promień zetknęły się pomiędzy nimi. Na twarzach oby dwóch gościło skupienie, ale tą aurę przerwał wróg Potter'a, który zaczął się śmiać. Nie było to nic nowego, ale słysząc pierwsze lodowate dźwięki James zrozumiał, że za plecami ma kolejnego przeciwnika. Zastanawiał się chwilę i gdy poczuł, że ten drugi wypowiada zaklęcie uskoczył. Sectumsepra zamiast trafić Rogacza trafiła drugiego śmierciożercę. Uśmiechnął się widząc upadającego przeciwnika, jeden wyeliminowany wróg, jeden poległy przyjaciel. Jednak James miał jeden poważny mankament- spoczywał na laurach, srebrnooki od razu wykorzystał wadę swojego przeciwnika i wrzasnął:
-Expelliarmus- z poczucia wygranej wyrwało Jamesa szarpnięcie, zrozumiał, że różdżka wypada mu z rąk. Stał bezbronny przed szczerzącym się psychopatą, który był gotów wypowiedzieć uśmiercający urok. Tymczasem Luntyk patrzył jak jego przeciwnik polega. Rozejrzał się po polu walki, Peter poległ, Azka pomagał Syriuszowi, Lily walczyła zaciekle, a James... Lupin wybałuszył oczy, gdy tylko zorientował się, że jego przyjaciel stoi bezbronny przed ich srebrnookim wrogiem. Podbiegł do nich. Przyczaił się z boku i gdy był na tyle blisko wypowiedział formułę zaklęcia:
-Reducto- promień minął wroga o włos, ten z przestrachem odskoczył i wrzasnął:
-Posiłki- na te słowa z nieba zaczęło spadać więcej śmierciożerców. Tirako zniknął w tłumie, aby stanąć do walki z metamorfomagiem, który sięgał po Smocze Oko. Azka był odwrócony tyłem do potencjalnego przeciwnika, podnosił z ziemi lśniący artefakt. Srebrnooki wrzasnął:
-Avada Kadevra- zielony promień mknął ku Alanowi, gdzieś z boku rozległ się bliżej nieokreślony głos:
-Expelliarmus- srebrny promień trafił w zielony błysk, ratując życie animaga. Azka spojrzał w stronę swojego wybawcy spodziewając się widoku Lily, jednak to co ujrzał zamurowało go. Dunaj- animag, zdrajca i ślizgon stał przed nim gotów walczyć za dawnego przyjaciela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz