-Zastanów się... mam więcej do zaoferowania niż stary Dumbledore- i już go nie było. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Dunaj podbiegł do martwego ciała Azki. Spojrzał na przyjaciela, nie płakał jak był mały postawił sobie za największy cel nieokazywanie uczuć, karał się gdy uronił chociażby jedną łzę. Pamiętał, że za każdą krople wymierzał sobie trzy mocne ciosy w policzek. Wziął w rękę kosmyk swoich czarnych włosów jak się spodziewał były one teraz jasnoszare. Lupin ukląkł przy nim i rzekł:
-Myślał o tobie cały czas- na pozór spokojny Remus patrzył w twarz ich zmarłego mentora.
-ZDRADZIŁEŚ GO! Wiemy o wszystkim, że on także zawinił, ale chciał to naprawić, a ty doprowadziłeś do jego śmierci!- wycedził. Dunaj nic nie powiedział, patrzył tylko jak kosmyk jego włosów robi się czerwony.
-Zmusili mnie- rzekł zrezygnowany
-Czasami ludzie zachowują się jak zwierzęta... pobite zwierzę traci zaufanie do człowieka, ale zraniony przyjaciel nigdy nie zwątpi w lojalność drugiego- warknął Syriusz, on tak samo dobrze jak Lunatyk wiedział, że Azka żałował swojego zachowania i chciał, aby relacje Azkabanu się odbudowały. Max zamknął oczy i zatopił się we wspomnieniach:
***
-hańbisz honor Domu Salazara- Riddle podszedł do Bana. Ten spokojnie przeglądał podręcznik od transmutacji, może kiedyś bałby się wściekłego tonu jednego z najbardziej nieprzewidywalnych i niebezpieczny uczniów, ale po tylu godzinach spędzonych w towarzystwie gryfona, nawet przez myśl nie przeszło mu zadrżeć z powodu Toma. Leniwie podniósł na niego lekko znudzony wzrok, czym zasłużył sobie na kolejne mordercze spojrzenie.
-Ty też hańbisz honor Domu Węża- zauważył Dun
-Niby jak?- Riddle uniósł brew nie rozstając się z kpiącym uśmiechem
-Każdy wie o tej twojej bandzie, szacunek do ślizgnów malej z każdą nową plotką na ten temat- jedyną częścią ciała, która wyrażała jakikolwiek emocje były ślepia Marvola, które gdyby tylko mogły to już dawno zabiłyby Max'a.
-Moja banda przynajmniej składa się ze Ślizgonów- słusznie stwierdził Tom
-To, że tobie i paru innym idiotom przeszkadza pochodzenie mojego przyjaciela obchodzi mnie tyle co gumochłona kapeć- warknął Ban i zatrzasnął podręcznik patrząc w bazyliszkowe oczy ucznia Slytherinu.
-Popamiętasz mnie... Gwidon- Dunaj drgnął, nikt nie znał jego drugiego imienia i nikt się do niego nie zwracał używając go.
***
Tego samego dnia ten sam uczeń w towarzystwie Alana Rizican'a Wildback'a przemierzał Hogwarckie korytarze, na które padało światło księżyca. Lis oraz żbik wślizgnęli się do ciemnej Wielkiej Sali, tak cichej i spokojniej w nocy. Dziki kot z czymś jak uśmiech tylko w zwierzęcej wersji wymalowanym na pysku przemienił się w człowieka. Alan z czasów młodość od swojej starszej wersji różniła się tylko tym, że nie miał worów pod oczami, a woskowa, zmęczona cera ustąpiła arystokratycznej, bladej skórze. Jego czerwone włosy stały się po sekundzie turkusowe. Rudy lis stojący koło Azki także przemienił się w swją ludzką wersje. Ślizgon podobnie jak metamorfomag nie różnił się praktycznie niczym od dorosłego Bana. Dun przebywał w towarzystwie gryfona tak długo, że nauczył się opisywać emocje przyjaciela po kolorze jego włosów, więc wiedza, że turkusowy oznacza natchnienie, lub zamyślenie. Od razu spytał:
-Co takiego wytworzyła twoja mózgownica?- westchnął, ponieważ miał parę niemiłych doświadczeń z jakże genialnymi, normalnym i w pełni wykonalnymi pomysłami animaga.
-Patrz i ucz się!- krzyknął, a jego włosy stały się czerwone.
-Ciszej! Titley jest głupi i stary, ale ni głuchy.- skarcił go Max. Czerwonowłosy nie przejmował się ostrzeżeniami przyjaciela i z entuzjazmem wyjął różdżkę, wycelował nią w ścianę i po sekundzie Dun mógł podziwiać wielki złoty napis:
-Co takiego wytworzyła twoja mózgownica?- westchnął, ponieważ miał parę niemiłych doświadczeń z jakże genialnymi, normalnym i w pełni wykonalnymi pomysłami animaga.
-Patrz i ucz się!- krzyknął, a jego włosy stały się czerwone.
-Ciszej! Titley jest głupi i stary, ale ni głuchy.- skarcił go Max. Czerwonowłosy nie przejmował się ostrzeżeniami przyjaciela i z entuzjazmem wyjął różdżkę, wycelował nią w ścianę i po sekundzie Dun mógł podziwiać wielki złoty napis:
Przemądrzali krukoni, dziwni puchoni, wredni ślizgoni i genialni gryfoni !
Zdegustowany Max od razu kzyknął:
-O nie, nie, nie. Nie bądź taki do przodu, bo ci zabraknie do tyłu.- warknął
-My?! Wredni?- dodał po chwili namysłu.
-Ciszej! Titley jest głupi i stary, ale nie głuchy- rzekł dumny ze swojego zwycięstwa Azka. Ślizgoni jak to ślizgoni nie byli przyzwyczajeni do przegranej, więc w odpowiedzi na śmiałość Alana Dunaj także wyciągnął swoją i różdżkę. Złoty napis zmienił się na srebrny:
idiotyzm gryfonów, wielkie łby krukonów, nicość w mózgu puchonów... Chroń nas od tego Salazarze!
Alna tupnął nogą:
-Nie
-Tak- uśmiechnął się slizgon. Czerwonowłosy wyciągnął różdżkę i mruknął:
-Pójdźmy na kompromis- srebrne litery przekształciły się w słowa:
AZKABAN KADRA
1 - 0
-Ostatecznie może być- skomentował Dunaj.
-Słyszałeś- rzekł zaniepokojony Azka po sekundzie, rzeczywiście od strony wejścia do Wielkiej Sali słychać było strzępy rozmów. Obydwoje wyciągnęli przed siebie broń, aby na korytarzu wpaść na bandę Riddla
***
Voldemort już w szkolnych czasach nie przepadał za słynną gryfońsko-ślizgońską przyjaźnią. "Dopiął swego. Azka nie żyje, ale ich przyjaźń tak". Dunaj poczuł ogromną chęć przywołania patronusa, przekonania się czy zmienił formę. Wypowiedział formułę i zobaczył jak z jego różdżki wystrzela srebrny żbik.
-Jak to możliwe, że jestem metamorfomagiem?- zapytał Remusa Max, przerywając ciszę i nadal uporczywie wpatrując się w biegającego patrona.
-Ohh... to oczywiste, Smocze Oko wytwarza i odnawia więzy między czarodziejami, którzy są sobie bliscy, jeśli jeden z tworzących więź umrze w pobliżu artefaktu to przekaże swoje zdolność drugiemu- wytłumaczył Remus
-A moja forma animagiczna?
-Nie zmieni się, obydwoje byliście animagami więc więź nie mogła przekazać ci jego formy- skończył Lunatyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz