Tom Marvolo Riddle stał przed nimi szczerząc się okrutnie. Wyciągnął rękę w kierunku rudowłosej oczekując, że odda mu to co ma w dłoni. Przeliczył się, bo ta w obronnym geście zamknęła medalion w garści i przycisnęła do piersi. Okrutny uśmiech zastąpiło znudzenie. Spojrzał po polu bitwy, tak jakby już miał dość tych ciągły rutynowych walk. Obojętnym wzrokiem oceniły straty i ruszył w kierunku ciała Alana, którego włosy po śmierci nadal utrzymywały stary czerwony kolor. Przyklęknął i z grymasem spojrzał w uśpioną śmiercią twarz:
-Życie jest takie kruche, można je niezwykle szybko stracić- wziął w garść kosmyk włosów i wyrwał je jako trofeum z głowy animaga. Dun zacisnął mocniej pięści.
-A szkoda mi cię! Wildback.... czysta krew, uzdolniony- Pole walki wypełnił śmiech, nie należał on do Voldemorta, a do jego sługi. Tirako podszedł spokojnie do swojego pana, kopiąc po drodze Petera, który zemdlał.
-Proponowałem mu, odmówił- rzekł klękając przed czerwonookim.
-Dobrze- mruknął Riddle i spojrzał na Bana:
-A ty? Myślałem, że chociaż ty Max... zmądrzałeś?- warknął. Dun wzdrygnął się rozumiejąc, że Czarny Pan potrafi czytać w myślach.
-Nie żałuję, Azka miał rację- krzyknął animag
-Jeszcze zobaczymy- prychnął srebrnooki, lecz jego pan uciszył go machnięciem ręki:
-Koniec ploteczek! Kończmy z tą farsą i oddajcie mi smocze oko- zwrócił się do Evans
-Nigdy!- warknęła
-Nie waż się do mnie mówić szlamo!- wycedził
-Nie waż się tak do niej odzywać- Rogacz wyjął różdżkę
-O! Kolejny potencjalny kandydat. Czysta krew, uzdolniony... może masz ochotę się do nas przyłączyć?- zaczął czarnowłosy ślizgon
-Ani mi się śni!- odpowiedział prędko James, a twarz Lorda wykrzywił grymas.
-No cóż- Voldemort wyjął swoją różdżkę. Walka rozgorzała odnowa. Lily miała jeden cel i nie było to powalenie przeciwnika. Musiała znaleźć i zniszczyć artefakt. Szukała wzrokiem wisiorka, który de facto przeskakiwał z rąk do rąk w akompaniamencie błysków i formuł zaklęć wykrzykiwanych przez wrogów. Evans desperacko okręciła się wokół własnej osi by w końcu wyszukać to czego chciała. Wiedziała, że Remus i Dun, którzy na razie dawali radę z liczniejszymi śmierciożercami nie będą wstanie ochraniać jej do końca. Skupiła się, przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech powoli uchyliła powieki, usłyszała ponaglający głos Remusa:
-Szybciej, Lily... wierzę w ciebie, uda ci się to- Rudowłosa skupiła wzrok na znajomych sylwetkach oraz tych przykrytymi czarnymi pelerynami. Udało jej się ujrzeć scenerię przez pryzmat spowolnionego tempa, co nie było takie łatwe, bo ręce i nogi przyjaciół oraz wrogów mieszały się i tworzyły dziwne misterne, powietrzne wzory. Złoty błysk rzucił się jej w oczy. Ujrzała Smocze Oko. Adrenalina zdawała się chcieć zniszczyć ją od środka. Los także miał do niej wyrzuty, bo wisior zamiast wylądować w otwartej dłoni Rogacza, został przywołani zaklęciem przez... samego Czarnego Pana. Rudowłosa nie miała zamiaru stać biernie i wszystkiemu się przyglądać... wystrzeliła jak z procy, spodziewała się bowiem, że zaraz malutki przedmiot wyparuję i będzie jej potrzebne następne parę, drogocennych minut by odnaleźć go ponownie. Cudem udał jej się przeskoczył żółty urok, który wystrzelony został z różdżki wycelowanej w jej kostki. Usłyszała z boku słowa śmiercionośnego zaklęcia, już miała wyjąć różdżkę by się obronić, ale za nią zrobił to Syriusz, który wraz z Jamesem postanowili przyłączyć się do jej szaleńczego biegu i pomóc w zniszczeniu przeklętego medalionu. Uśmiechnęła się do Łapy wypowiadając nieme "dziękuje". Zwróciła swoje zielone oczy ku Voldemortowi i Merlinowie dzięki, że zrobiła to akurat w tym momencie, bo Potter czując urazę do Łapy, że to on uratował jego 'dziewczynę' postanowił podroczyć się z przyjacielem. Po sekundzie w eskorcie huncwotów, a mianowicie- Syriusza Blacka i Jamesa Potter'a rudowłosa Lily Evans stanęła przed obliczem króla śmierciożerców. Cała trójka wyciągnęła różdżki w stronę śmiejącego się Toma. Jego 'przyjaciele' celowali w huncwotów i zielonooką, ale Marvolo postanowił sam rozprawić się z tą żałosną bandą gryfońskich dzieciuchów i szlamą. Uniósł rękę do góry dając znak śmierciożercą, by opuścili różdżki, wykonali to z grymasem na twarzy, ale nic nie powiedzieli, BA! nawet nie drgnęli, Lupinowi wydawała się, że nie oddychali patrząc na tą... scenę. Tom Riddle przyglądał się bacznie Lily, Jamesowi i Syriuszowi. Rozpoznał w Łapie młodego Blacka i wyszczerzył się złośliwie:
-Biała owca wśród stada czarnych- podszedł bliżej Łapy, Lupin widząc tą scenę poczuł, że Syriusz mu imponuje, nie dość, że stał przed obliczem samego Czarnego Pana to jeszcze ten poruszał temat bardzo drażliwy, on tymczasem nawet nie drgnął, a przez jego twarz nie przeszedł chociażby cień strachu.
-Odważnych, jak na Grfyona przystało- słowo "gryfon" Riddle wypowiedział z obrzydzeniem.
-Ale widzę, że masz czystą krew i rozumu oraz zdolności ci nie brak- Lily gdyby nie to, że stała przed Voldemortem i że to on wypowiedział te słowa to parsknęłaby śmiechem. Łapa i rozum to trochę jak ogień i woda, nie są w stanie nawet się do siebie zbliżyć więc najlepiej jest gdy ignorują się wzajemnie.
-Gdybym miał wybrać między śmiercią, a zdradzeniem przyjaciół i przyłączeniem się do Ciebie. Od razu wybrałbym pierwszą opcję. Nie ma mowy! Jeśli chcesz nas dzisiaj zabić to umrzemy tu z godnością patrząc w te twoje oczy!- warknął, a rudowłosa wzdrygnęła się na słowo "umrzemy". Riddle wzruszył ramionami:
-Twoja strata- i swoje spojrzenie przeniósł na Jamesa
-A ty? Nadal odrzucasz naszą opcję!- Rogacz prychnął i spojrzał wyzywająco w ślepia Czarnego Pana
-Nigdy nawet nie pomyślę o tym, by się do ciebie przyłączyć!- Voldemort zaśmiał się złowrogo:
-Głupie bachory- I jego oczy spoczęły na ostatniej osobie- Lily Evans. Rudowłosa przygryzła wargę i momentalnie opanowała drżenie.
-Szlama! Z tobą nie będzie problemu... tylko jest jedna znacząca przeszkoda- jesteś Strażniczką. No nic Avada załatwi tu sprawę- wycelował różdżkę w Lily. Ten sam gest uczynili Syriusz i James tylko obrali inny cel ataku. Wszyscy wystrzeli jednocześnie. Rudowłosa skorzystała z zamieszania. Zobaczyła jak coś złotego błyszczy w powietrzu, ruszyła po sekundzie... Miała jedną szansę... Voldemort nie docenił ich możliwości i zmierzył się z nimi sam nie odbierając Evans wpierw różdżki. Wycelowała w Oko i wrzasnęła;
-Avada Kedavra- zielony promień pomknął ku artefaktowi, Riddle zauważył to i sam krzyknął formułę jakiegoś uroku by odbić śmiercionośny promień. Lily i Huncwoci trzymali kciuki za zielony błysk, a Czarny Pan i śmierciożercy za czerwony. Kto wygra ten wyścig o wszystko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz