-Syriusz!- cały pokój wypełnił odgłos ręki Lupina na jego czole, gdy zauważył kryjówkę Blacka.
-Nie jestem, jakimś nadpobudliwym dzieckiem, które trzeba przywiązać DO DRZEWA, BO INACZEJ WYDRAPIE OCZY, WYPRUJE WNĘTRZNOŚCI, POBIJE I ZABIJE. JESTEM NORMALNY!- Black wychylił głowę.
-Nie, teraz jesteś biernie agresywny- twarz Remusa stała się czerwona
-BIERNIE?! JESZCZE JEDNO TWOJE SŁOWO, A JUŻ TAK BIERNIE NIE BĘDZIE- Kiedy James z Glizdogonem opierali się o framugę drzwi i zwijali ze śmiechu, Syriusz nie mrugając wpatrywał się w oczy Lunatyka.
-Co ty właściwie robisz? Czemu się nie ruszasz i na mnie gapisz, bez mruganie?!- warknął Lupin
-W filmie słyszałem, że jak nic nie mówisz to zwierzę cię nie widzi i nie zaatakuję.- mruknął
-Od kiedy oglądasz mugolskie filmy?- parsknął James
-Obejrzałem całą serię o poskramianiu zwierząt, żeby wiedzieć jak przeżyć ten dzień- wytłumaczył Black. Twarz Remusa stała się czerwona, a jej właściciel rzucił się Syriusz. Wyrwał mu poduszkę, którą kurczowo trzymał:
-Auł! Nie, nie po twarz!- Syriuszowi na chwilę udało się odzyskać tarcze i w akompaniamencie śmiechów pozostałych Huncwotów bronił się przed przyjacielem
-A wy co?! Stoicie tam zamiast mi pomóc!- wrzasnął spanikowany Black. James i Peter złapali rozjuszanego Lupina za ramiona i odciągnęli od ofiary
-Luniaku jesteś zestresowany- podsumował Łapa poprawiając zniszczoną fryzurę.
-Nie! Mów! Do! Mnie! Lunio!- Remus szarpnął tak mocno, że z nim na ziemię polecieli Potter i Pettigrew. Black czmychnął z dormitorium tak szybko jak mógł. Popędził przed siebie, słysząc kroki Lupina za sobą wpadł w pierwszy lepszy zakręt, potrącając tym samym starą zbroję. Za plecami słyszał zdenerwowane okrzyki portretów:
"Chuligan" "Szajbus" "Uzurpator"
Zignorował czarownicę z dzieckiem, która uporczywie wykrzykiwała za nim obelgi póki nie zniknął za kolejnym zakrętem... ślepy zaułek. Pokręcił się chwilę przy gołej ścianie myśląc o jakiejś dobrej kryjówce. Nagle w cegłach pojawiły się drzwi. Nie myśląc dłużej nad tym co robi wpadł do pokoju. Zamknął za sobą ciężkie wrota. Kiedy odwrócił się do wnętrza pomieszczenia, aż go zamurowało. Było to zwykły pokoik, na środku stał marmurowy kominek, koło niego prezentowały się dwa, stare czerwone fotele. Nie daleko siedzisk ustawione było lustro. Black podszedł do szklanej tafli i odczytał napis Ain Eingarp. Zmarszczył brwi i oddalił się trochę od szkła, aby ujrzeć swoje odbicie, jednak zamiast twarzy wyposażonej w czarne włosy i szare oczy, ujrzał co innego, jego rodzinę, ale była jakaś inna. Stał przy wszystkich Huncwotach: Glizdogonie, Rogaczu i Lunatyku, a za nimi prezentowały się jeszcze dwie inne postacie, rozpoznał w nich swoją matkę i ojca, byli jednak inni... uśmiechnięci?! I mieli na sobie szaty Gryffindoru. Syriusz potrząsnął głową. To było nie możliwe. Przybliżył się do szklanej tafli i przejechał ręką po drewnianym obramowaniu. Gdy przycisnął nos do szyby obraz lekko się rozmazał, ale nadal wszyscy tam stali... on, reszta Huncwotów i ta dwójka nieznanych mu osób, która mogłaby być jego rodziną. Ponownie potrząsnął głową. Przymknął oczy i wziął białą tkaninę z podłogi, przykrył nią całe lustro. Nie mógł na to patrzeć. Nie wiedział czemu, ale nagle poczuł zmęczenie, położył się przed lustrem patrząc na napis: Ain Eingrap. Pragnienia... odczytał imię i nazwisko od tyłu, teraz wszystko stało się prostsze, jaśniejsze. Uśmiechnął się pod nosem, innym czas z rodziną sprawia przyjemność, mu cierpienie, innym lustro Ain Eingrap prezentuje przyjemności, mu daje tylko ból... tylko ból.
***
Syriusz od ponad 3 h nie pokazał się w dormitorium Huncwotów. James łaził po pokoju, zaniepokojony... Lupin w dalszym ciągu był wściekły, a Glizdogona próbował go udobruchać za pomocą cukierków m.in czekoladowych żab, co nie za dobrze mu wychodziło. Potter przysiadł na łóżku i schował twarz w rękach:
-Należało mu się- prychnął Lunatyk
-Lunio... atyku on uciekł, nie wiemy gdzie, od ponad 3 h nie ma go w dormitorium- wydyszał Rogacz, któremu brak przyjaciela przeszkadzał najbardziej. Ciszę w pokoju przerwało ciche stukanie w drzwi, James poderwał się myśląc, że to Syriusz. Z uśmiechem otworzył wrota, a mina zrzedła mu na widok rudowłosej, chyba po raz pierwszy od dawna. Na twarzy Lily gościł lekki uśmiech, który zgasł gdy zobaczyła minę Potter'a:
-przeszkadzam?!- spytała niepewnie
-Syriusz uciekł z dormitorium 3 h temu, James się denerwuję- wytłumaczył Peter. Evans uśmiechnęła się jeszcze szerzej, jednak ten bezduszny egoista, martwił się o kogoś.
-Może przyjdę kiedy indziej- zaproponowała rudowłosa
-Nie, wejdź- rzekł pewnie Rogacz. Lily przekroczyła próg pomieszczenia, a jej twarz wykrzywił grymas, gdy ujrzała bałagan, jaki tam panował.
-Dbamy o porządek- powiedział dumny z siebie Potter, Evans parsknęła śmiechem
-Wiesz, przyszłam, bo mieliśmy się umówić- odparła powoli, patrząc w oczy Jamesowi. Rogacz momentalnie się rozchmurzył
-Tak! To kiedy masz czas Liluś!- zapytał bardziej entuzjastycznie
-I od razu odzyskał wigor- skomentował Lunatyk
-A już myślałam, że na szczęście zapomniałeś o "skarbie" i "Liluś'- westchnęła rudowłosa
-Nigdy- powiedział poważnie Potter
-Co ty na to, żebyśmy poszli w sobotę do Hogsmead?- zapytała
-Jasne- odrzekł James. Lily skinęła, a Rogacz odprowadził ją rozmarzonym wzrokiem do drzwi.
-Przyjdę po ciebie oo 11.00- dodał gdy rude kosmyki zniknęły w ciemności
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz