-przepraszam, ale... byłem wtedy- zaczął niepewnie, drapiąc się w tył głowy i siadając koło Evans
-Pijany?!- dokończyła za niego i zatrzasnęła podręcznik, podciągnęła się na fotelu, a następnie usidła w siadzie skrzyżnym tak, aby patrzeć prosto w twarz Pottera i wzbudzić w nim tym samym wyrzuty sumienia.
-Taaak, ale wiesz nooo.... pomyślałem, że wtedy zachowałem się jak...
-dupek- dokończyła za niego ponownie
-Nooo i chciałbym cię zaprosić na, jak będziemy mieć czas... na wieczorny wypad...- spojrzał z nadzieją w zielone oczy Lily
-Zastanowię się- ucięła i wstała, a James dotąd wstrzymujący oddech, wypuścił powoli powietrze. Lupin, Peter i Łapa od razu do niego podbiegli, no tak... Peter da batona, Łapa będzie próbował myśleć, a Remus pouczy.
-I jak?- zapytał Syriusz z psim uśmiechem na twarz (Huncwoci nazywali tak naturalny wyraz twarzy Black'a).
-Z tego co widziałem, to nie było tak źle, ostatnio fuknęła na Ciebie i strzeliła focha- podsumował Lunatyk.
-Dzięki za szczerość Lunio- warknął Potter
-Nie mów do mnie Lunio- odgryzł się Lupin
-Luniaczek- zaczął Glizdogon
-Lunatyczek- dodał James
-Remusek, Remcio- zakończył Syriusz
-Zadowoleni?- Remus próbował zachować spokój. Mówienie "Nie rób czegoś, bo to mi się nie podoba" w obecności jego przyjaciół to kolosalny błąd.
-W miarę- uśmiechnął się Glizdek
-To jak?- dodał po sekundzie
-Chyba mi wybaczyła i jak zapytałem o spotkanie- Oczy Rogasia zabłysły
-TO POWIEDZIAŁA, ŻE SIĘ ZASTANOWI!- wrzasnął podskakując z radość.
-Dobra, Lily już czeka. Łapa, Remus bierzcie mapę, ja wezmę pelerynę, a Glizdek zmieniaj się- zakomenderował i wszyscy zaczęli przygotowywać się do drogi.
-Czekajcie, a notatka- przerwał im Syriusz. Wziął pierwszy lepszy pergamin i nabazgrał na nim:
Zapas eliksirów znajdziecie w skrytce Łapcia
Wszyscy uznali, że eliksir będą przechowywać w schowku, który nazwali "skrytką Łapcia" (domyślcie się czyi to był pomysł).
***
Drużyna spotkała się na skraju zakazanego lasu o umówionej godzinie. Na początku przed Huncwotami i Evans zalśniły zielone oczy, potem mignęły skrawki futra, w powietrzu zawisnął ogon i po sekundzie w swej całej okazałości stał przed nimi żbik. Jego kontur zaczął się formować, zwiększać, zniekształcać, zanikać, pomniejszać, następnie zamiast dzikiego kota wszyscy ujrzeli Alan z blond włosami, potrząsnął energicznie głową w prawo i lewo, a czupryna przybrała zwykłej czerwonej barwy.
-Więc- zaczął ochrypłym głosem.
-Nie możemy się do tego miejsca deportować, bo zaprowadzić nas może tylko patronus Lily- zaczął, Evans uśmiechnęła się nieśmiało.
-A więc Lilka czyń honory- rzekł udając poważny ton Peter, rudowłosa wyjęła różdżkę i spróbowała odnaleźć w swojej głowie szczęśliwe wspomnienie. Może Severus, wprawdzie gdy o nim rozmyślała od razu w umysł bezlitośnie wbijało się słowo:
SZLAMA.
-Expecto Patronum- z różdżki wystrzelił wątły srebrnawy promień, a może nieeee.... to absurd, ale przypomniała sobie nieszczęśliwy pocałunek
-EXPECTO PATRONUM- z różdżki wystrzeliło coś większego, lecz po chwili rozpłynęło się w powietrzu.
-Czyżby moja Lilka czegoś nie potrafi- zażartował James
-Nie jestem twoja, nie nazywaj mnie tak i zaraz zobaczymy: EXPECTO PATRONUM- srebrna nitka zmieniła się w łanie, która stanęła zwarta i gotowa.
-Wspaniale- klasnął w ręce Alan
-A teraz nasz środek transportu- z lasu wyszło stadko... hipogryfów.
-Nieee- zajęczał Black
-Może nie wiecie, ale bardo lubię fantastyczne zwierzęta, jednak to hipogryf wybiera was, a nie wy hipogryfa- pouczył ich, a koło czerwonowłosego pojawił się piękny stwór o srebrnej sierści
-Poznajcie Myszołowa, to mój hipogryf- uśmiechnął się do zwierzaka, a Syriusz prychnął.
-No szybko nie mamy całego dnia- pośpieszył uczniów.
-Ale mamy na nich się poruszać?- zdziwił się Remus i jako pierwszy podszedł do zwierząt.
-Tak- rzekł uradowany Alan, a Syriusz nadal mruczał:
-Nie, nie, nie
-Co nieustraszony Łapcio się boi?- zadrwił James
-Szybko- odpowiedź Blacka zagłuszył krzyk Azki. Hipogryf o brązowych piórach podszedł nie pewnie do Lunatyka. Lupin skłonił się przed nim patrząc w oczy pół konia. Zwierzę drgnęła, a Remus wycofał się o parę kroków, jednak brązowy ptak odkłonił mu się.
-Świetnie Lunatyku, czyli masz Rema- uśmiechnął się metamorfomag. James wyszedł pewnie przed oblicze czarnego gryfa i skłonił mu się, jednak ten stał dęba i skręcił w stronę Black'a, który nadal modlił się o to by, nie musieć podchodzić do fantastycznego zwierzęcia.
-Nieee, czarny?! Serio?!- wrzasnął
-Co masz do Spooka?- zapytał zdegustowany Alan
-Jest kary!! Czarne hipogryfy przynoszą pecha- wrzasnął, jednak Spook podrzucił go tak, że upadł na jego grzbiet.
-Nie! Nie!- warknął i złapał się szyi zwierzęcia, na co reszta wybuchła śmiechem.
-No to została nam parka. Samiec i samica- powiedział wskazując na białe hipogryfy
-Niedługo spodziewają się potomstwa- rzekł Azka, a Lily z mieszanymi uczuciami podeszła do zwierzęcia. Pogłaskała je po dziobie i gdy James udobruchał swojego przyszłego wierzchowca wszyscy ruszyli za srebrną łanią.
-Nie! Nie! Fatum na pięć lat, dziesięć- liczył przestraszony Syriusz, trzymając się mocno piór na karku zwierzęcia. A z tego Peter wywnioskował, że istnieją cztery przeciwieństwa: noc i dzień, kobieta i mężczyzna, kot i pies oraz Łapcio i hipogryf... (wers czwarty, rozdział 137, tom 11 wspaniałej księgi wspaniałyh mondrościowych myśli Panów: Rogacza, Łapy, Glizdogona i Lunatyka- " wspaniałe i niesamowite"- skomentował cytaty Huncwotów, sam Albus Dumbledore)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz