Spis Treści do części 1.

poniedziałek, 27 marca 2017

Stare sentymenty

-Dostałem cynk od śmierciożerców- Magpiehead patrzył z góry na młodego mistrza eliksirów.
-Wiesz co to jest smoczego oko?- chłopak pokiwał głową
-Wysłali tu armię animagów, ale nawet oni nie zdołali się dowiedzieć kto jest strażnikiem to zadanie dla ciebie- warknął szybko
-A-Ale- spojrzał na prefekta 
-Ja jestem wstanie pokazać Ci strażnika- mruknął
-Jesteś jednym z braci?- spytał zdziwiony 
-Taaak, Owlfeather pokazał strażnika niewłaściwym osobom i... brat może pokazać tego, który skrywa oko tylko raz więc biegnij za moim patronusem- powiedział i wyjął różdżkę:
-Expecto Patronum!- z różdżki Ślizgona wyleciała wrona, która wystrzeliła z pokoju, za nim pobiegł młodszy członek Domu Węża. 
***
Syriusz siedział przy łóżku Jamesa. Madam Pomfrey, miła kobieta, która znała wszystkie uroki, zaklęcia i eliksiry, gdy zobaczyła poranionego Pottera nie miała pojęcia co zrobić. Patrzyła w księgach, szukała pomocy przez sowy u swych ciotek, które także specjalizowały się w uzdrowicielstwie, ale żadna nie znała leku na urok wymyślony przez Severusa. Pani Pomfre zdecydowała się więc na tradycyjne długotrwałe leczenie. Remus przechadzał się w prawo i w lewo, zastanawiając się nad czymś poważnie. Jednak wszyscy Huncwoci, wiedzieli, iż za tą zamyśloną maską czai się przejęcie i smutek, po raz kolejny zwrócił wzrok w stronę bezradnego Petera, który siedział w rogu sali. Następnie spojrzał na Łapę i po raz któryś z kolei zapytał:
-Jakiego koloru był promień, który go trafił?- Syriusz powiedział powoli:
-jaskrawożółtego- Black zachowywał spokoju co było do niego nie podobne. Po raz setny Lupin przysiadł i zajrzał w swoją pamięć
-Z jaką szybkością leciał?- Lunatyk żałował, że wtedy nie było go razem z przyjaciółmi.
-A jak myślisz- Peter wskazał głową w stronę pościeli na której leżał ich przyjaciel. Lupin musiał przyznać, że po raz pierwszy zadał głupie pytanie, James miał świetny refleks, do tego zawsze wygrywał ze Snap'em, więc zaklęcie musiało wręcz pędzić
-Nie ma takiego uroku- skwitował Glizdoogon
-Ale musi być lekarstwo- warknął Syriusz, Lunatyk i Pettigrew ledwo powstrzymali go od wystrzelenia z sali i rozprawienia się z młodym Ślizgonem.
-Avery i Śmierdziulus stawią się za nim murem- wycedził Black
-A świadków po naszej stronie jest tylko dwóch: ja i Rogacz, który przez najbliższy miesiąc raczej nie będzie zeznawał- kontynuował, a Peter otworzył kolejną paczkę czekoladowych żab i wręczył pozostałym po jednej.
-A Azka?- zaproponował Lunatyk. Alan kazał nazywać się Azka, co było połową słowa "Azkaban".
-Mogę się założyć, że ten jego przyjaciel się na tym znał- dodał Glizdoogon
-Dobra, robię to tylko dlatego, że teraz nie mam ochoty uganiać się za Wycierusem, ale i tak mu się dostanie- warknął Łapa i razem z pozostałą dwójką wyszedł ze Skrzydła. Na błoniach zauważyli kawałek jasnego futra zwisającego z gałęzi buku. Syriusz krzyknął:
-Azka to my- z liści wychyliła się kocia głowa, następnie przednie łapa, brzuch, tylne łapy i ogon. Po sekundzie cały dziki kot stał przed trójką przyjaciół. Wykręcił łeb w lewo, jakby pytał: "O co chodzi".
-Musimy pogadać- rzekł Peter. Żbik pokiwał głową jakby mówił "tak" i pobiegł w inną stronę. Huncwoci żwawym krokiem ruszyli za zwierzęciem. Gdy minęli błonie i znaleźli się przed Zakazanym Lasem. Żbik zaczął się formować. Popielate futro rozszerzyło się. Kończyny wydłużyły się i przybrały kształt ludzkich rąk. Pazury i poduszki zniknęły ukazując dłonie. Ogon wniknął w ciało i po chwili przed Huncwotami stał mężczyzna o blond włosach do złudzenia przypominających sierść kota. Pokręcił energicznie głową i włosy zmieniły barwę na kruczoczarny.
-O co chodzi?- spytał ochrypłym głosem z zaciekawieniem przyglądając się swoim wybawcą.
-O Jamesa- rzekł powoli Lupin
-dostał czarnomagiczny urokiem- dokończył Peter
-Nikt nie wiem jakim i leczą go tradycyjnie- kontynuował Syriusz
-promień był jaskrawożółty- Glizdoogon mówił za Łapę
-I wywołał rozległe rany na klatce piersiowej- dokończył Black, a Azka zamyśli się:
-Nie znam takiego uroku- powiedział po chwili. Huncwotom zrzedły miny, ale po sekundzie ich przyjaciel dodał:
-Ale jeśli tak wygląda sytuacja, to mam pewną teorię, czy któryś z uczniów rzucił zaklęcie?- odpowiedziało mu energiczne kiwnięcie głową Lupina
-I to starszy uczeń, który was nie lubi i popiera plany Voldemorta?- zapytał
-Tak- rzekł Łapa
-To mogło być wymyślone zaklęcie, właśnie przez tego ucznia Hogwartu- podsumował Alan:
- No jasne- włosy chłopaka stały się turkusowe
-Jest dość ryzykowne antyzaklęcie, niwelujące skutki hybrydowych uroków czarnomagicznych- rzekł ich były nauczyciel
-Jakie?- zaczął z ożywieniem Peter. Włosy Azka znów stały się czarne, a mina mu zrzedła:
-Jest bardzo trudne i ryzykowne, ale jego wymowa to: "hybrid evanescet leporem*"- powiedział profesor i zaczął znów zmieniać się w dzikiego kota. Na początku głowa, potem skurczenie się sylwetki, łapy, pazury i tak dalej. Huncwoci ze szczęściem wymalowanym na twarzach wycofali się do zamku.
-Pani Pomfrey!- do gabinetu wpadł Syriusz, a powitało go karcące spojrzenie pielęgniarki:
-Z kim ja musze pracować? Ani grama szacunku do chorych!- rzekła z dezaprobatą
-No już sio mi stąd, on musi odpocząć- wskazała głową na Potter'a, ale Lupin, przerwał jej:
-Mamy przeciwzaklęcie- Pani Pomfrey, aż podskoczyła.
-A-Ale jak?- jednak nie mogła zadać więcej pytań, bo do sali wpadł Peter, który wydyszał:
-Hybrid evanescet leporem- Pielęgniarka zastanowiła się:
-To dość ryzykowne, ale można spróbować- zwróciła oczy ku Syriuszu:
-Idź po kadrę, będzie potrzebne dużo dobrych czarodziejów- następnie spojrzała na Lupina:
-Ty idź po profesora Slughorna i powiedz, że będzie potrzebny wywar do zaklęci hybrydy- i na końcu rzuciła okiem na małego Pettigrew'u
-A ty mój drogi zawiadom dyrektora- I tak ze Skrzydła wyleciało trzech Huncwotów z zadaniami.
*Syriusz*
Black zapukał do drzwi pokoju nauczycielskiego, otworzyła mu surowa kobieta- nauczycielka transmutacji i opiekunka Domu Lwa.
-W czym mogę pomóc panie Black?- zapytał zdziwiona odwiedzinami "ulubionego" ucznia.
-Może pani zwołać kadrę do skrzydła szpitalnego?- wypalił Łapa
-To jakiś wasz kolejny głupi żart?- spytała z groźną miną
-Nie, ale są potrzebni nauczyciele...do- zaczął
-czego?- Mcgonagall nadal zdziwiona wpatrywała się w ucznia. Syriusz wstrzymał oddech:
-Zaklęcia hybrydy- mruknął, a nauczycielka rozszerzyła oczy:
-Po co?
-James dostał jakimś paskudnym urokiem
+Lupin+
Remus zapukał do drzwi gabinetu.
-Proszę odpowiedział mu spokojny głos mistrza eliksirów.
-Pan Lupin?- zdziwił się nauczyciel
-Proszę pana mam pytanie
-Pytaj, pytaj
-mógłby pan uwarzyć wywar zaklęcia hybrydy
-Peter-
Peter stał przed kołatką w kształcie gryfa. Zapukał.
-Proszę- Glizdoogon nie zastanawiał sie ani chwili wpadł do gabinetu dyrektora i wydyszał:
-James dostał paskudna klątwą, będą rzucać zaklęcie hybrisa- Dumbledor zmarszczył brwi na słowa swojego ucznia.
______

*zaklęcie hybrydy- wymyśliłam je, oznacza: "znikać hybrydę uroku"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz