Pamiętali godzinę i datę, z głów wyleciał im nawet incydent z dnia duchów.
-Sądze, że to jakieś spotkanie z innym nauczycielem- zaczął Lupin
-Nie wiem czy nauczyciel przysyłał by wiadomość z godziną i datą, a następnie pisze "nie mów nikomu"- mruknął Syriusz
-Ale i tak nie wiemy gdzie- warknął zdenerwowany bezczynnością James
-Czy tylko ja mam wrażenie, że chodzi o zakazany las- rzekł Peter
-No jasne- Lunatyk nagle się rozbudził, zabłysły mu oczy i podskoczył na fotelu
-Przecież Syriusz wtedy podczas pełni rozpoznałeś animaga, jesteśmy prawie pewnie, że to ten cały Profesor OPCM'u wszystkie dowody na to wskazują- jego rozmowa z nami na początku roku, jego samopoczucie na ostatniej lekcji w lesie to zwierzę, biegło do...- zaczął podekscytowany Remus
-Strumyka- mruknął James
-To jest miejsce spotkania!-wrzasnął Pettigrew z lękiem w oczach
-Właśnie i tam pójdziemy jedynastego o dwudziestej- powiedział Syriusz. Dni przed tym nadchodzącym dłużyły się dla Huncwotów niemiłosiernie. Potter siedział na pierwszej godzinie eliksirów we wtorek
05.11
-Za ile koniec- warknął znudzony James do Syriusza, który zajęty był rzucaniem zaczarowanych samoprzylepnych kulek z papieru do Ślizgonów przed nimi. Jednemu z nich na plecach powstała już pokaźna skorupa
-Nie- kolejny rzut- mam- następny- na Merlina- tym razem zrobił przerwę na uzupełnienie zapasów- pojęcia- wydusił
-Siedzimy tu wieki Lunek kiedy koniec- Lupin wyglądał jakby ktoś włożył go do kociołka pełnego wrzącej wody, no tak przecież według jego obliczeń to było 1564332 pytanie James w tym dniu, a mieli dopiero zaklęcia i teraz eliksiry.
-Jeszcze raz się odezwiesz a nie ręczę za siebie- warknął Remus
-Co tak z agresją- uśmiechnął się Syriusz, Peter nie przyszedł dziś na zajęcia, ponieważ miał wypadek na "miotle", a dokładnie to pewien uczeń domu Węża wleciał na grupkę Gryfonów oglądających trening swojej drużyny. Następnie przyszedł czas na historie magii, gdy Black chrapał, a Lunatyk starał się robić notatki po raz 1666666 raz usłyszał swoje "ulubione" pytanie:
-Ile?
-zdajesz sobie sprawę, że właśnie minęły trzy lekcje, a ty zapytałeś mnie o to 1666666 razy!!! RAZY! RAZY!- i tak Lupin zarobił szlaban. Cała trójka powlekła się na obiad do Wielkiej Sali.
-Wywal to ze swojej głowy Rogacz, bo zachowujesz się jak chory- mruknął zadowolony z siebie Black
-On jest chory- wtrącił Lupin
-Nie jestem chory tylko mam problemy- dodał udając obrażonego James
06.11
-Pudding- wrzasnął James zeskakując ze schodów, raz na dwa tygodnie na śniadanie w Hogwarcie uczniowie dostawali pudding i wtedy...
-Z drogi- z tłumu wypadli James i Syriusz biegnąc jak szaleni przez korytarze, wpadli do wielkiej sali jako pierwsi i mogli skosztować swojego ulubionego przysmaku i przez tą błogą godzinę Lunatyk miał spokój, lecz on nie potrwała długo, bo teraz do lamentów Jamesa dochodziły te Blacka
07.11
To zdarzało się bardzo rzadko prawie nigdy, ale stało się Remus został w dormitorium. Opuścił lekcje, miał dość swoich przyjaciół i chciał w spokoju odrobić zaległości i poczytać, jednak jego spokój został po raz kolejny przerwany... wrócił Peter
-Hej- mruknął
-A ty?...
-Nie radzę Ci iść na lekcje, nie wytrzymuje z nimi, razem przez dwa dni zapytali mnie blisko 2000000 razy kiedy koniec, albo która godzina.- odpowiedział Remus
-Ale opuściłeś lekcje, jest aż tak źle?- zdziwił się Glizdoogon próbując sięgnąć pamięciom jakiegoś momentu w którym Lupin nie zjawił się na zajęciach.
-AŻ BARDZO ŹLE- krzyknął, było AŻ tak źle, że w nocy przyśniło mu się, że Syriusz pyta go o to i wtedy Remus zaczyna uciekać, ale z drugiej strony jest James i...
-Tak to raz w życiu cieszę się, że ich tu nie ma- powiedział mały chłopak, ale drzwi od dormitorium otworzyły się z jękiem i BACH! Wpadli tu Syriusz i James
-Pomyśleliśmy, że przyda wam się towarzystwo- uśmiechnął się Rogacz
08.11
Tym razem Huncwotów udało doprowadzić się do porządku i zaczęli planować, a nie lamentować
09.11
Mapa ✓
Żarcie✓❙❙
Peleryna✓
mózg✓✓❚ (-Ej czemu są tylko dwa Bo twój i Syriusza się nie liczą
Pfff... Ignorant, nasze umysły są tak cenne, że inni nie są po prostu w stanie pojąć ich wartości Ja chyba pojąłem tą wartość chyba AŻ za dobrze i ̄ ̄ ̄) I tutaj niestety kartka z z konwersacją została zabrana przez Mcgonagall.
różdżki✓❏
10.11
Lepiej nie mówić co się działo
11.11
Syriusz był na zajęciach, ważył mikstury na eliksirach, a do nozdrzy jego i pozostałych Huncwotów docierały różne zapachy, był na zaklęciach i wypowiadał formuły uroków oraz wykonywał ruchy różdżką, rozmawiał z innymi podczas obiadu, wodził wzrokiem po sali gdy Mcgonagall tłumaczyła formułę jakiegoś czaru, na Obronie Przed czarną magią walczył z rogaczem, był na zajęciach ciałem, ale nie duszą i umysłem, zarówno jego myśli jak i te należące do Huncwotów wypełniała tylko godzina dwudziesta i ciekawość... w wypadku Łapy i Rogacza pewność iż spotkają kolejnego niebezpiecznego Śmierciożerce. W wypadku Lunatyka pewność, że jest to ich nauczyciel, a w przypadku Glizdoogona był to strach. Gdy nadszedł upragniony koniec, wszyscy nie wiedząc co maja robić zasiedli w najlepszych miejscach koło kominka.
-Niedługo święta- mruknął James, Lunek schował się za wielką szkarłatną księgą, patrzył na litery składające się w słowa, czytał je i tak samo jak szybko wchodziły do jego głowy, tak samo szybko wypadały.
-Taaak... kto z was zostaje?- zapytał piskliwie Peter ze swojego kąta
-Ja- mruknął Lupin, słowa przyśpieszyły formułę wypadania
-Ty? Czemu?- zdziwił się Syriusz, zapatrzył się w ogień słowa "święta" "dom" "rodzina" jego znienawidzone, zawsze tak robił.
-Tata mówi, że Ministerstwo go męka będą mu przysyłać jakiś przedstawicieli, nie chce aby dowiedzieli się o moim "futerkowym problemie"- powiedział i odłożył książkę na pobliski stary stolik. Opadła z głośnym hukiem.
-Rozumien, ja jak zawsze zostaje- rzekł Black
-Ale przecież mieszkasz z nami nie możesz- powiedział Rogacz, Łapa spojrzał na niego z dziwnym wyrazem twarzy, James dobrze wiedział, że Black nie ma zamiaru się wtrącać w ich rodzinną atmosferę świąt, był jego najbliższym przyjacielem i traktowali się jak rodzina, ale Syriusz wiedział jak by się czuł- upchnięty jako piąte koło i cięgle rozmyślający co robi Regulus.
-Więc będziemy we dwóch- uśmiechnął się Lupin biorąc do ręki Proroka
Drodzy czytelnicy, piszemy o tym co robią śmierciożercy, o tym jak zabijają, ale kto tak naprawdę jest temu winien? Kto im przewodzi? Osoba, która każe być nazywana: Voldemortem, a ponadto nadała sobie tytuł Lorda, zasługuje na miano czarnoksiężnika, świadkowie walk Lorda z aurorami opisują, że jego siła jest niewyobrażalna. Dziś nasza redaktorka Beatha Roovledone przeprowadziła wywiad z Albertem Agdofalk'iem, który twierdzi:
"To było okropne, wyjął różdżkę spodziewałem się pojedynku auroro-śmierciożerca, czyli zielone i czerwone światło, ale to co się stało... czarnomagiczne uroki o sile, która, która. Gdy już zabił tego aurora i odważyłem się spojrzeć mu w twarz, przypomniałem sobie najgorsze momenty z mojego życia, on działa jak.. jak dementor" Niebezpieczeństwo jest blisko, imię owego czarnoksiężnika wzbudza taki strach, że od teraz będziemy starać się używać formy Lord Dementorów.
Lupin odłożył gazetę i spojrzał na zegar... musieli iść. Peter przemienił się i poszedł przodem, potem miał iść James pod peleryną i Syriusz wraz z Lupinem z mapą. Tak też się stało... Lunatyk i Łapa wyruszyli, potem wszyscy (nie licząc Remus) przybrali animagiczne formy. Lupin założył pelerynę i wszyscy byli w drodze do strumienia. James rozglądał się dookoła, po chwili nad rzeczką pojawiły się dwie sylwetki:
-Tom... a więc- powiedziała śmiejąc się wyższa sylwetka, wykonała ruch jakby przeczesywała włosy
-myślisz, że masz ze mną szanse
-Ja? Wiem, że odebrali Ci różdżkę- warknął drugi
-Wiem, ale są inne sposoby na rozwiązanie naszego problemu- cienie osunęły się w tył i po sekundzie wyszły inne, mniejsze z ogonami. Ruszyły w swoim kierunku i rozgorzała walka. Łapa i Rogacz spojrzeli na siebie. To była ich chwila... musieli unieruchomić wrogów, aby Lunatyk mógł rzuci zaklęcie. Jeleń i pies wyskoczyli z kryjówki. Czarne zwierzę ujadając dziko ruszyło w stronę konturu po lewej. Jednym mocnym kłapnięciem złapał go za kark i wyrzucił w górę. Koło krzaków rozległ się trzask łamanych kości. Syriusz położył uszy po sobie, przykleił brzuch do ziemi i zaczął warczeć. Coś stanęło w krzakach, Zrobiło to niezgrabnie, chwiejąc się i także kładąc uszy po sobie. Syriusz ruszył ponownie. Spotkał się pysk w pysk z wrogiem. Poczuł na psiej twarzy ostre pazury i czerwoną ciecz, odskoczył gwałtownie. Efekt zaskoczenie się skończył. Cień ruszył w jego stronę... James zmagał się z podłużnym i zwinnym zwierzakiem. Prychnął i wycelował rogami w przeciwnika. Ruszył i po raz kolejny kula sierści odskoczyła. Zatrzymał się ślizgając na błocie, zobaczył dwie zwierzę postacie, które walczyły i zmierzały w ich stronę- punkt spotkania, niedaleko był głaz za którym krył się Pettigrew i Lupin, ten drugi miał rzucić zaklęcie. James szybko ułożył plan w głowie. Zaczął poruszać się w prawo i w lewo, aby odciąć wrogowi drogę ucieczki, zbliżając się do niego. Po sekundzie cztery cienie zetknęły się... Lunatyk wyskoczył wymierzył w zwierzęce kontury i buchnęło niebieskie światło... jeden promień, pierwsze zwierze zaczęło się formować... drugi, zaraz powinni odkryć prawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz