Spis Treści do części 1.

wtorek, 16 maja 2017

Plan psychopatów

Lupin uchylił ostrożnie drzwi od sypialni Huncwotów, bał się przekroczyć próg pokoju, ponieważ co roku jego przyjaciele organizują 'Wielki Żart na Koniec' co zazwyczaj nie wróży nic dobrego. O dziwo zastał tam spokojnie stojących Łapę i Rogacza. Jego brew poleciała w górę, gdy spostrzegł, że mają na sobie szaty wyjściowe? Uznawszy, że może ta sytuacja jest potencjalnym zagrożeniem jego życia zaczął wycofywać się z powrotem do drzwi, gdy już miał szykować się do odwrócenia i szybkiej ucieczki wpadł wprost na Glizdogona, ten używając swojego świetnego instynktu wczucia się w sytuację krzyknął:
-Lunatyk!- twarz Remusa skamieniała jednak postanowił grać.
-Coś się stało?- zapytaj niepokojącym spojrzeniem przemierzając wzrokiem schody prowadzące do bezpiecznego antySyriuszowoJamesowego pokoju wspólnego.
-Zmieniamy nasz Image!- zaczął podekscytowany Syriusz. Peter także lekko się przestraszył i schował za Lupinem.
-Nie, nie, nie... nie chodzi o to, że stopujemy z głupotą oraz żartami i... spokojnie, nie Luniujemy się- zapewnił ich Black, uwagę o "Luniowaniu" Remus puścił mimo uszu.
-Chcemy w tym roku zrobić coś niesłychanego- dokończył za Łapę Rogacz, w jego oczach błyszczała chęć rozprzestrzeniania nowej idei.
-Co z-zaplanowaliście?- wyjąkał Pettigrew, kuląc się za plecami Lupina.
-Sami się przekonacie- odrzekł tajemniczo Potter.
-Co?!- wydusił oburzony Lunatyk- zawsze ostatni wielki żart organizujemy razem, a nawet gdy to nie wychodzi wraz z Peterem znamy cały plan...- warknął Remus.
-Zaufajcie nam- powiedział spokojnie Syriusz, jakby powierzanie psychopatą tak ważnego dzieła było czymś normalnym i bezpiecznym
-Zaufać wam to jak skoczyć z miotły prosto w paszczę krakena- skomentował trafnie Glizdogon.
-Spokojnie- dodał Black. Tak więc czekanie na pożegnalną ucztę oraz ogłoszenie wyników zmagań o Puchar Domów upłynęły Lunatykowi i Peterowi nie najmilej. Gdy cała czwórka zasiadła przy stole zdobionym szkarłatem i złotem, Lupin nerwowy wzrokiem przyglądał się dwójce przyjaciół, jego uwagę rozproszyło znaczące chrząknięcie wydobywające się z podium przed stołem ciała pedagogicznego.
-Witam was na uczcie pożegnalnej!- zaczął radosnym głosem profesor, bardzo lubił miejsce jakim jest Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, jednak tak jak uczniowie chciał odpocząć od wydarzeń, które przyniósł czas.
-Chciałbym powiedzieć, że pomimo iż ten rok był dla nas zaskakująco ciężki zadowoliliście mnie swoją dobrą postawą i dalszą chęcią do nauki! Wyniki, które zdobyliście w ostatnim półroczu bardzo usatysfakcjonowały mnie i kadrę. A więc nie przedłużając- światło księżyca odbiło się od szklanych powierzchni okularów połówek profesora, a jego zmęczony, lecz uradowany wzrok przebiegł po wypełnionej uczniami sali- czas ogłosić zdobywców Pucharu Domów!- Zdało się, że nagle wszyscy wstrzymali oddech...
-A więc w tym roku zwycięzcą został Slytherin!- Salę wypełniły radosne, liczne okrzyki członków Domu Węża i pojękiwania reszty, w szczególności Gryfonów, jednakże szczęście uczniów Salazara nie trwała długo, bowiem nagle wszystko przerwał potężny huk dobiegający zza drzwi od Wielkiej Sali. Syriusz i James wymienili porozumiewawcze, przerażające spojrzenia, a Lunatyk przełknął ślinę. Gotowało się coś ogromnego. Salę wypełnił kolejny potężny odgłos, a wysoka brama do Wielkiej Sali zadrżała. Drzwi rozwarły się z jękiem, a do pomieszczenia poczęły wbiegać lwy, nie prawdziwe oczywiście! Były to czerwono-żółte kontury dzikich kotów, które przemieszczał się jak cienie po ścianach. Szybko dostały się do szmaragdowego stołu i po mimo tego, że były to tylko kontury zaczęły niewidzialnymi łapami przewracać zastawę, jeden złapała szatę pewnego ślizgona i podrzucił go do góry. Zwierząt- cieni przybywał coraz więcej, a robiły one raban tylko i wyłącznie wśród tych którzy przyodziali srebrne szaty i po mimo wielkiej upartości nawet Lunatyk i Evans parsknęli głośnym śmiechem z resztą sali.

wtorek, 9 maja 2017

Pakt Huncwocki- już kończymy pierwszą część

Tonks zaciętym spojrzeniem mierzyła otyłą blondynkę.
-Spójrzcie na to racjonalnie... ona jest "sokołem" ploteczek wymyśla coś tylko dla popularności, ja ją wykiwałem, czy to nie powód by obrzucić mnie i Tonks błotem?!- warknął Lupin, a spojrzenie Nimfadory zbladło "Czy powiedzenie, że są razem to dla niego obrzucenie błotem?". Zazwyczaj panowała nad swoimi zdolnościami metamorfomagicznymi, ale teraz jej włosy mimowolnie przybrały misi kolor. Wszystkie oczy zwróciły się ku drobnej puchonce, ta jednak szybko sprawiła, że czupryna znów stała się różowa.
-Zechcesz coś powiedzieć na temat obrzucania błotem Nimfadoro?- wysyczała toksycznym głosem blondynka, była jedną z bardziej spostrzegawczych osób, dlatego od razu wyczuła smutek Tonks. Dziewczyna zacisnęła pięści i uniosła głowę patrząc na "sokolicę".
-Tak! Zgadzam się z Remusem- warknęła i obrzuciła groźnym spojrzeniem cały tłum, przygnębienie momentalnie zmieniło się w gniew, przecież to jasne... kto by chciał chodzić z NIĄ.
-Słyszeliście prawdziwą wersje! To od waszej inteligencji zależy, czy w dalszym ciągu będziecie słuchać tego obrzucania błotem. To tylko taplanie się w gównie... nic wam nie da, ona nie ma uczuć i posiada zapasy błota, raz ktoś zostanie obrzucony raz ktoś inny, aż w końcu padnie na ciebie, a wy nie chcecie być przecież posądzani o chodzenie z jakąś idiotką.- wykrzyknęła Tonks, jej twarz wykrzywił dziwny uśmiech. Dziewczyna zeszła ze sceny. Remus zamrugał parę razy oczami. "Co się stało"- pomyślał, żeby nie tworzyć nowych materiałów na plotki wolno zszedł z podestu, by za rogiem Wielkiej Sali puścić się biegiem za swoją nową znajomą. Przez chwilę widział skrawek jej szaty, jednak po paru manewrach dziewczyna znikła mu z oczu.
-Tonks!- wrzasnął. Nic jednak się nie wydarzyło.
-Przepraszam, jeśli cię uraziłem- rzekł już ciszej i odszedł.
***
Nadszedł czerwiec i James podjął się próby ponownej rozmowy z Evans. 
-Lily- zaczął cicho, rudowłosa od dłuższego czasu traktowała go jak powietrze. "Evans"- wykrzyknięte na przerwie to jak odpowiedź na lekcji ONMZ. 
-Lily- powtórzył, ruda jakby nigdy nic odrabiała esej z eliksirów w bibliotece Hogwartu. Wcisnął ręce w kieszeń i ponownie rzekł. 
-Możemy pogadać?- kontynuował. Z zaciętym wyrazem twarzy wyrwał dziewczynie papier i podręcznik, ta obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem:
-Masz pięć minut- wycedziła. 
-Evans- ten głos był nieco inny i o dziwo nie wydobył się spod burzy czarnych włosów, ten głos należał do Syriusza Blacka
-Wybacz Jamesowi, to moja wina, nie było żadnego zakładu... po prostu mi odwaliło, chciałem zobaczyć jak po czterech latach starań radzi sobie z dziewczyną mój najlepszy kumpel, a że jestem głupi to tak jakoś wyszło- I teraz w skrócie Lily zaakceptowała Potter'a jako przyjaciela, Syriusz i James pogodzili się i nadszedł czas odjazdu ze szkoły, ale to już inna historia.