Spis Treści do części 1.

wtorek, 21 marca 2017

MAGPIEHEAD- gdy Lunatyk ma rację

Syriusz w wyjątkowo dobrym humorze zszedł na śniadanie do Wielkiej Sali, inni Gryfoni nie podzielali jego nastroju, pierwsza lekcja to dwie godziny eliksirów, wprawdzie zajęcia ze Slughornem nie są aż tak złe, ale tworzenie mikstur mieli razem ze Ślizgonami, czyli czas na bitwę, w której to Dom Lwa zazwyczaj wygrywał, ale wojna to wojna. Przeżuł powoli tosta, a następnie popił sokiem z dyni. razem z resztą huncwotów. Droga do klasy eliksirów przeminęła w milczeniu... Uwagę Rogacz przykuł szóstoroczny Ślizgon. Złapał za ramię swojego młodszego o rok kolegę i zaciągnął w bok. Zaułek w którym skryli się członkowie domu węża był ciemny i gdy dwa kontury się w nich showały, znikły niczym pod peleryną-niewidką. Huncwoci spojrzeli po sobie... w ostatniej chwili dogonił ich Lunatyk, który nie miał zamiaru wysłuchiwać opowieść o przygodach swoich przyjaciół, a być ich świadkiem. James przykucnął za kamiennym progiem ściany, nad jego plecami wychylała się postać Petera, który musiał stać na palcach, aby coś zauważyć, nad nim głowę wyciągnął Syriusz, a że Lunatyk nie mógł zmieścić się z resztą to odszedł w tył i skrył się za prawym kantem ściany.
-Czarny Pan myślał, że się na nich nie zawiedzie- syknął starszy Ślizgon
-Podobna ktoś wymazał im pamięć stracili czwórkę animagów!? To prawda?- dopytał się młodszy
-Tak, ten jeden tylko jest jeszcze zdatny do użytku- powiedziała starsza wersja ucznia Domu Węża
-Wybrali mnie- stłumił swój głos szóstoroczny
-Naprawdę?!- zdziwił się ten drugi
-Tak i ciszej bądź, potrzebuje pomocy- warknął
-Jesteś chętny?- dopytał się pod koniec
-Yhhhmmm- pokiwał gorliwie młody Śmierciożerca. Gdy ten starszy wychodził z zaułku James wychylił głowę, aby przyjrzeć się jego twarzy, ale ten miał założony kaptur, Peter, Rogacz i Łapa gwałtownie cofnęli się w tył, by nie wpaść na Ślizgona to samo zrobił Lunatyk, ale zaplątał się we własnych nogach i zachwiał się, zdążył zamachać rękami i nie upaść, ale w tej sekundzie z impetem wpadł na niego członek Slytherinu. Lupin szybko podniósł się z podłogi, a Ślizgon zmierzył go morderczym spojrzeniem, po sekundzie złowrogiego przypatrywania się uskoczył w bok, przy czym towarzyszył mu szelest szat. Remus wycofał się w stronę przyjaciół
-Czemu ja zawsze obrywam- warknął na co reszta zachichotała
-Nie wiem o czym mówisz on po prostu się na ciebie gapił- odgryzł mu się Łapa
-Teraz ja jestem na celowniku- mruknął
-No nie wiem...- zaczął Peter, ale po sekundzie urwał zmierzając do klasy eliksirów. Slughorn klasnął w dłonie widząc salę pełną uczniów
-Dziś przygotujemy miksturę kurcząco- potarł dłonie i wskazał tablicę na której napisany był numer strony: 57.
-Potrzebne Ingrediencje znajdziecie w schowku- wskazał dłonią schowek. Lupin, co zdarzało się rzadko nie skupiał się na słowach nauczyciela, lecz na twarzy Ślizgon, znał ją. Wtedy gdy stanął twarz w twarz z przyszłym Śmierciożercą rozpoznał w niej Victora Magpiehead'a, może reszta Huncwotow tyle o ile uważało go za człnka Slytherinu, którego jak resztę trzeba potępiać (tak dla zasady) too on nadal dobrze pamiętał ten moment pierwszego września:
Kiedy zaprzyjaźnił się z James i Syriuszem i kiedy między nimi, a Lily i Snapem wystąpiła pierwsza kłótnia, wyszedł z przedziału... szedł korytarzami pociągu, aż wpadł na dość wysokiego chłopaka
-Przepraszam- wymamrotał młody Lupin
-Nic nie szkodzi- odpowiedział mu przyszły Prefekt Slytherinu 
-To twój pierwszy rok- zagadnął 
-Tak- odpowiedział mu wtedy
-A w jakim domu chciałbyś być- to pytanie nie zdziwiło Remusa, szczerze czuł, że zaraz coś mu się stanie, z każdej strony słyszał tylko jedno zagadnienie... "Być w Gryffindorze, albo nie być o to jest pytanie"- wtedy tak sobie pomyślał. 
-Nie wiem- odrzekł
-Myślałem o Gryffindorze- mruknął po chwili namysłu 
-To tak samo jak ja- odpowiedział mu z uśmiechem przyszły Ślizgon...
Bardzo zdziwił się gdy chłopak siadając na stołku usłyszał od tiary nazwę domu węża, jeszcze bardziej zmarszczył brwi w zamyśleniu, gdy ten podskoczył z radość i z pewną miną udał się do stołu zaopatrzonego w zielone barwy... jak wcześniej wspomniał przyszli czy też obecni Ślizgoni i Gryfoni się niecierpili, by kontynuować tradycje zapoczątkowane nie wiadomo kiedy i nie wiadomo dlaczego dalej pielęgnowane, no dobra może po części dlatego, że lisy i psy nie chodzą parami.
-Panie Lupin- z otępienia wyrwał go głos opiekuna domu, o którym właśnie rozmyślał
-Tak profesorze- wypalił
-Składnik- mruknął i wskazał na schowek pod którym zgromadziła się już długa kolejka. Remus przytaknął i wstał, dziś nie miał głowy, aby pouczać swoich przyjaciół po tym, jak jeden ze Ślizgonów (każdy wie który) przez przypadek wpadł  głową do kociołka i ta sama część ciała zmniejszyła się do rozmiarów puszki po konserwach. Nieobecny wzrokiem wodził po sali, w rogu stał prefekt Domu Węża który uważnie odmierzał składniki swojej mikstury.... O co chodzi?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak widzicie nawiedził mnie kompletny brak weny więc dziś bardzo krótko, zastanawiam się nad następnym rozdziałem i mogę obiecać, że pojawi się już w tym tygodniu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz